ROZMOWA O SZCZĘŚCIU
‘Kiedy jesteś szczęśliwy, nie ma niczego, co miałbyś osiągnąć. Nie szukasz już więcej. Nie brakuje ci niczego. Czujesz się spełniony. Nie ma powodu robienia czegokolwiek, ponieważ znaleźliśmy to, co szukaliśmy przez nie robienie niczego’ Rupert Spira
Rozmówca: Jesteś szczęśliwa, Katarzyno? A jeśli tak, to czy to szczęście czyni Cię aktywną?
Katarzyna: Tak. W dzieciństwie i wczesnej młodości często bywałam szczęśliwa, choć nie umiałam tego stanu nazwać. To był dosłownie stan bez-troski, (tak jak beztroskie potrafią być dzieci i młodzież), stan, do którego tak wszyscy później tęsknimy, myśląc, że bezpowrotnie minął wraz z naszą młodością.
Co więcej uznaliśmy stan beztroski uważać za coś niepotrzebnego i z wiekiem niedojrzałego. A to jest, w naszym życiu pełnym stresów i napięć, bardzo pożądany stan spokojnego, zrelaksowanego umysłu,. Nie chodzi o to, żeby w nim trwać cały czas, bo to jest niemożliwe, ale żeby korzystać z niego, by neutralizować całe to nasze przeciążenie nadmierną aktywnością.
Wszyscy bywamy szczęśliwi, tylko mylimy ten stan z zaspokajaniem przyjemności i byciem zadowolonym. Myślimy, że szczęście przyniesie nam zażegnanie życiowych problemów. A ponieważ to umysł kreuje, zarządza i trzyma w sobie problemy, sytuacja trwa bez końca. Pozostajemy w iluzji, że kiedyś, w jakiejś bliskiej przyszłości rozwiążemy je i staniemy się szczęśliwi.
Podobnie jak każdy, poszukiwałam trwałego szczęścia.
Parę lat temu, po wielu trudach poszukiwań, doświadczyłam, że NIE MA SZCZESCIA ANI MIŁOŚCI GDZIEŚ NA ZEWNATRZ, to jedynie umysł czując się ważny i całkowicie przypisujący miłość i szczęście do obiektów, oddziela się i … cierpi. Sam umysł jest narzędziem poznania, a ponieważ identyfikujemy z nim, uznając, że jesteśmy umysłem, niezwykle rzadko odczuwamy to głębokie szczęście, które jest przyrodzone i wpisane w samo istnienie.
To 'stan spokoju umysłu’, automatycznie sprowadza szczęście. Taki stan szczęśliwości pojawia się w sposób naturalny.
Przebudzeni mówią, że prawdziwym szczęściem jest Spokój w nas, niezależny od obiektów czy sytuacji z zewnątrz.
Zawsze mamy wybór wracać do stanu bycia świadomym lub dać się wciągać w tę sztuczkę identyfikowania się z umysłem i.. pogoni za szczęściem na zewnątrz. Nie do wiary, jak bardzo to zależy od nas samych!
Stan równowagi ciała psychofizycznego, który przynoszą proste, spokojne ćwiczenia tao, jogi itp., okazuje się być tym, czego poszukujemy. Czyli nie chodzi tu o nadmiar aktywności, a jej redukcję.
eM.: Zastanawia mnie mocno jak to jest możliwe, że umysł przesłania Jaźń, że stałem się nieautentyczny, że prawdziwa natura musi być dopiero odkrywana, tym bardziej nie daje mi to spokoju, że większość życia oddałem na pastwę umysłu. Ciebie, jak mówisz, także wiele trudu kosztowało odnalezienie prawdziwego szczęścia. Dlaczego zatem tak się dzieje, że popadamy w iluzję, w kłamstwo? Czy to jest jakiś etap dorastania, którego nie sposób uniknąć? A jeśli jest to dojrzewanie, to przecież nie niezmienna Jaźń dojrzewa… Czy to umysł dorasta do wyrażania Jaźni?
Ka: To nie jest tylko twój problem. To dotyczy każdej istoty ludzkiej, która się rodzi. Różnimy się tylko uwarunkowaniami, środowiskiem w jakim wzrastaliśmy. To, na jakim poziomie uświadomienia było to środowisko, pokazuje jedynie czy dostałeś więcej czy mniej wsparcia. Nic ponadto. Klasa, pochodzenie, również nie mają znaczenia. Arystokrata czy zwykły rolnik mogą tkwić w takiej samej iluzji bycia odrębną istota. Im większe trudności, tym silniej wcielona dusza poszukuje.
Wielu ludzi zaobserwowało fakt, że przyśpieszony rozwój duszy, (a tak naprawdę to jej powrót do źródła Miłości- Świadomości), następuje w przypadku zachorowania. Choroba ma zatrzymać człowieka, otworzyć mu oczy na zwrot ku sobie, do wnętrza).
Przesłanie jest jasne: „Nie szukaj tam, gdzie nie można znaleźć”.
Przeszkody są tylko pozorne. Chodzi o to, żeby pojawiła się paląca potrzeba życia w prawdzie, odkrycia swojej prawdziwej natury. To wszystko. Wówczas nieważne ile czasu tkwiłeś w iluzji, nie ma to znaczenia. Poczujesz się szczęśliwy, już tylko czując trop. Nie zechcesz zawrócić.
eM.: No tak, oprócz nieuwarunkowanego szczęścia, jest jeszcze to zwyklejsze. Choć także ważne jest szczęście właściwego wychowania w przyjaznym i światłym środowisku, od rodziny począwszy.
Ka: Jest jedno szczęście nieuwarunkowane– wspólne dla każdego, możesz je nazwać zwyczajne. Jak powiedziałam wcześniej, to stan równowagi, głębokiego spokoju, do którego tak bardzo tęsknimy. Choć nieustannie zaburzany, nie jest w stanie przyćmić szczęścia płynącego z doświadczania miłości. Bo ono jest prawem poza ciałem, zmysłami i umysłem
eM.: Wyczytałem u Nissargadatty Maharadża, że oczyszczony umysł jest wiernym sługą Jaźni. Umysłu chyba nie da się tak zupełnie skreślić.
Ka: Oczywiście! Umysł jest sługą i żartobliwie mówiąc: agentem świadomości, bo wraz ze wszystkimi zmysłami jest wspaniałym narzędziem poznania tego świata.
Jeśli jednak pozwoli mu się zawładnąć ciałem i w rezultacie całym jestestwem, to zamienia to w egocentryczny zlepek wszystkiego, co nazbierał przez życie i czego doświadczył. Umysł jest zaprogramowany, żeby karmić I chronić ego, dopóki w to wierzysz, ( w odrębność własnej istoty). Umysł będzie się robił coraz sprytniejszy w dogadzaniu ego.
Kiedy poddasz w wątpliwość te wiarę, zaprzęgniesz umysł do badania I podważania czy cały ten zlepek myśli, uwarunkowań, nawyków, poglądów itp, to ty? Jeśli będziesz odważny, zaczniesz dociekać naprawdę kim jesteś i kto/co w tobie umiera?
eM.: Czy zatem można powiedzieć, że u jednych ludzi umysł jest dojrzalszy, by mogli stać się szczęśliwi, a u pozostałych musi całe życie dorastać, albo nie dojrzewa nigdy?
Ka: Sam umysł do niczego nie dorasta. To sprawa zgromadzonego, a następnie uwalnianego doświadczenia indywidualnej duszy.
Wszyscy poszukujemy szczęścia i każdy z nas żyjąc, jest świadomy. A więc każdy dysponuje tym samym narzędziem poznania. Najlepszym słowem oddającym to zjawisko jest: ‘wiedzenie-intuicja’. A więc owo ‘wiedzenie’ jest w nas. Powrót do niego jest przebudzeniem. Wydaje się jednak, co zobaczyliśmy wcześniej, że najszybciej wracają dusze dojrzałe, z pasjami poznania i/lub ciężko doświadczane życiowo.
eM.: Czy miłość do siebie, tę właściwą, czuje się tak samo mocno i pewnie jak miłość do innej osoby, potrafisz to porównać, Katarzyno?
Ka: Ta Miłość, która jest nieskończoną i nieograniczoną Świadomością, nie może być porównana do żadnego obiektu, ani do innych osób, ani do swojej osoby. Ta miłość jest. I doświadcza siebie. Dzięki niej wszystko istnieje, jest stwarzane, podtrzymywane i znika. My wierzymy, ze jest jakaś materia, czy inne obiekty poza świadomością-miłością, i dlatego szukamy tego na zewnątrz, w związkach. Chcemy zobaczyć, doświadczyć jej bo czujemy się oddzieleni- dlatego wierzymy, ze spełnienie przyjdzie z zewnątrz.
To samo dzieje się z ludźmi poszukującymi boga. Czyż Bóg nie jest Miłością? Tęsknimy do połączenia się z nim, do jedności, a to jest jedynie subiektywne odczucie odrębności ego. My tym jesteśmy: świadomością-miłością-bogiem.
Dlatego coś takiego jak nadzieja, ma automatycznie wpisane w siebie poczucie oddzielenia od boga, czy innego obiektu. Mamy nadzieję na spełnienie czegoś, gdzieś, kiedyś w przyszłości. Ale dopóki ‘żywisz nadzieję’, dopóty utrzymujesz jakiś stan niespełnienia, i dopóty nie połączysz się ze Stwórcą.
Jeśli chodzi o to zwyczajne kochanie siebie, to nazwałabym to ’ mądre dbanie o ciało-umysł i wdzięczność, za to, ze dysponuje się takim narzędziem poznania.
eM.: Jeśli dbamy o ciało, mimo że nim nie jesteśmy, to dbałość o kształt i zawartość umysłu można by traktować analogicznie, jak myślisz?
Ka.: Tak, to oczywiste: dbanie o właściwy pokarm jednocześnie dla ciała-umysłu ma sens. Ciało-umysł traktuję jak jedno. Z małymi wyjątkami rozróżniam ciało fizyczne od umysłu dla zwrócenia na coś uwagi, zwłaszcza na ćwiczeniach taichi.
eM.: Zastanawia mnie wartość psychoterapii w kontekście Prawdziwej Natury. Osho i J. Krishnamurti wyrazili się o niej bardzo krytycznie. Jung podczas podróży po Indiach miał okazję wybrać się do Ramany Maharshiego, ale nie zrobił tego ponieważ bał się tego spotkania.. Jaka jest ostatecznie wartość psychoterapii?
Ka.: Czy ograniczona myśl może poznać TO, co jest nieograniczone?
Czy umysł, który wymyślił psychoterapię, uleczy się? Czy będzie w stanie wyjść poza siebie samego?
Umysł zaczyna być aktywny w momencie doświadczania, (widzenia, słyszenia, czucia, smakowania, wąchania), jakichkolwiek obiektów zewnętrznych. Wrażliwy na wszelkie bodźce, nieustannie pobudza sam siebie. Prawie nigdy nie wchodzi w stan spoczynku. Mniemamy, że umysł jest właścicielem przestrzeni i rządzi świadomością.
Tymczasem trzeba najpierw poinformować umysł, że istnieje coś poza nim. Coś, co jest nieskończone i w tym nieskończonym dopiero umysł może przejawiać się i działać. Następnie przedstawić mu nowe zasady ‘wiedzenia’ i odwrotny kierunek badania i poznawania. (M.in., po to wymyślono medytacje). Karmić właściwymi bodźcami i oswajać z pewną ‘mentalną bezczynnością’, żeby bez lęku zatrzymywał się w ciszy i polubił pauzy między jedną myślą a drugą, między jedną nutą a kolejnym dźwiękiem, obrazem, czuciem..
eM.: Myślałem o tym jak poznam TO. Poprzez radość, spokój, radosny spokój?
Ka.: Dokładnie tak: 'poprzez radość, spokój, radosny spokój. Tak poznajemy miłość.