Wszyscy na różnych etapach życia doświadczamy lęku. Są też niestety i tacy, którym lęk towarzyszy prawie nieustannie.

Co może go w nas wywoływać? Chociażby samo życie, zwłaszcza kiedy wydaje się niepewne w obliczu niepokojących wydarzeń światowych, wojen, politycznych zawirowań itp., przez co dodatkowo czujemy się zastraszani. Do tego dochodzą lęki osobiste, a jest ich tak dużo, że nie sposób ich tu wymienić. Pozostając więc w temacie życia codziennego, wymieńmy np.: lęk przed szefem, urzędnikiem, przed tym, co powie sąsiad, lęk przed brakiem bezpieczeństwa, a jeśli czujemy się ekonomicznie bezpieczni, to lęk przed utratą tego bezpieczeństwa, lęk, że nie znajdę pracy, albo że ją utracę. Lęk o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, lęk przed samotnością, odrzuceniem, wykluczeniem, przed byciem niedocenionym, nieuznanym, lęk przed brakiem sukcesu, niespełnieniem itp.

Lęk… Jakże dobrze znamy to uczucie: to ściskanie w żołądku, to rozdygotanie, to napięcie, to kołatanie serca… A ponieważ nie możemy sobie z tym poradzić, wypieramy go, a wtedy pojawiają się szkodliwe reakcje neurotyczne i psychosomatyczne, zaczynamy chorować. Dlaczego? Czy to znaczy, że jesteśmy tacy nieudolni, że nie umiemy właściwie spojrzeć na ten problem? Czy też po prostu pozwalamy sobie na tę nieudolność, choć odbywa się to kosztem naszej wolności, bo jak większość ludzi uznajemy, że nie da się żyć bez lęku, i że we współczesnym świecie to norma.

A tymczasem człowiek, który umie żyć bez lęku, nie ma guru, nie ma autorytetów, nie konkuruje, jest doprawdy wolną, wspaniałą istotą, która wiedzie spokojne i piękne życie.

Krishanmurti porównywał lęk do drzewa z ogromnymi gałęziami, które przycinane odrastają. A jest ich tak wiele, jak wiele jest różnych lęków psychologicznych. Niezależny nauczyciel duchowy twierdził, że najwięksi terapeuci próbowali rozwiązać problem lęku, ale okazuje się, że najczęściej sami mają w sobie jego wysoki poziom. Dlatego nieustannie zachęcał, ażeby sięgnąć do korzeni lęku, by zrozumieć jego najgłębsze przyczyny.

STRACH NIE JEST TYM SAMYM, CO LĘK PSYCHICZNY

Co je odróżnia? Strach jest organiczną reakcją na sytuacje bezpośrednio zagrażające życiu. Jeśli uczestniczę w katastrofie albo prosto na mnie jedzie autobus lub też uciekam przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem, pojawia się strach, co jest naturalną reakcją ochrony siebie. Spełnia on bardzo potrzebną rolę. (Podobną rolę pełni ból w ciele fizycznym, który jest sygnałem ostrzegawczym od mózgu biologicznego, informującym nas o problemie w organizmie).

Lęk psychiczny natomiast, (bo to na nim się dzisiaj skupimy), ma miejsce w sytuacjach ocenianych przez nas jako zagrożenie społeczne. Choć bywa niekiedy bardzo intensywny, do niczego organizmowi nie służy, jest więc  niepotrzebny i, co ważne, można go uniknąć.

Ale zanim zaczniemy szukać jego przyczyny, zróbmy coś dla siebie: odpowiedzmy sobie na parę pytań. Czy jesteśmy swoich lęków świadomi? Jeśli tak, to czy widzimy ich konsekwencje w swoim życiu? I wreszcie, czy chcemy z tym żyć, czy też to zmienić?

Do chęci zmiany mogą zmotywować nas badania neurologiczne, które dowiodły, że długotrwały lęk uszkadza komórki mózgu. Przebywanie dłużej w tym stanie drastycznie obniża zdolności umysłu. Umysł traci swoją inteligencję, świeżość, wrażliwość, zręczność, sprawność mentalną. Lęk zjada nas, wgryza się w całą naszą istotę. Taki lęk jest chorobą.

Wiemy też, że z lęku rodzi się przemoc, wszelkie neurotyczne zachowania. Jeśli poddamy się tylko leczeniu, nie zdołamy prawdziwie prześwietlić, czym jest. Nie chodzi też o uwolnienie się od niego przez ucieczkę, ale o zrozumienie krok po kroku jego korzeni i „rozpuszczenie go” na zawsze.

 

KORZENIE LĘKU – ODRĘBNA ISTOTA, MYŚL I CZAS

Cierpienie psychiczne, najczęściej zrodzone z lęku, odnosi się do pojęcia „osoby”, czyli tego iluzorycznego tworu, którego największym pragnieniem jest przetrwać, zachować w komplecie wszystko, z czym się utożsamia, czyli  „ego” . A ego to twór iluzoryczny, ponieważ coś takiego, jak autonomiczna, niezależna jednostka nie istnieje. Owszem, różnimy się genami, wyglądem, ale wszyscy i wszystko jest od siebie współzależne i ze sobą połączone w jednej wspólnej rzeczywistości. Jednak jeśli czujemy się oderwaną istotą (co nie oznacza, że tak jest), to boimy się utraty siebie czy też swojego zbioru utożsamień. I w tym tkwią korzenie lęku.

Kolejna przyczyna lęku zawsze wiąże się z  przeszłością i przyszłością, czyli wynika z myśli i czasu. Boję się bólu, którego doświadczyłam wczoraj i obawiam się, że wróci jutro. Dziś jestem zdrowa, ale jutro mogę umrzeć. Mam wspaniałą żonę, ale w przyszłości może mnie zostawić. Wydałam książkę i mam nadzieję odnieść sukces. (W nadziei też jest lęk. Liczę na coś i będę rozczarowana, jeśli się to nie stanie. Boję się, że to się nie wydarzy). To jest ruch myśli. Cała ta krzątanina umysłu jest po, żeby „osoba” miała wszystko pod kontrolą, by wciąż miała poczucie własnej ważności i sprawczości, bo to daje jej poczucie bezpieczeństwa.

A zatem lęk to nic innego, jak pewne formy myśli, które projektujemy na jakiś przyszły moment. Najczęściej myśli te mają swój początek w przeszłości i są uwarunkowane przez lęk innych, np. naszych rodziców. A w takim przypadku nie mają żadnego związku z tym, co jest TERAZ, w chwili obecnej. Prawdziwe zagrożenie nie wydarza się tak często. Zresztą reagujemy na nie natychmiastowo.

Mówimy o lęku psychicznym, niepokoju, którego przyczyna leży wyłącznie w umyśle, który porusza się między pamięcią, czyli przeszłością a wyobrażeniem, czyli przyszłością.

Warto też wiedzieć, że sama myśl nie jest jeszcze groźna, musi być podłączona pod emocje, które wywołują doznania w ciele. Tak naprawdę to emocje są paliwem dla myśli skierowanych na uczucia i doznania ciała po to, by wywołać współbrzmienie. Ale może być  też na odwrót: uczucia korzystają z  emocji, żeby pobudzić myśli i doznania ciała. Takie podłączenie zachodzi niemal automatycznie, bo wynika z błędnego postrzegania siebie jako odrębnej osoby, a nie jako świadomości. Mechanizm działania takiej istoty opiera się głównie na reakcjach moje – nie moje, lubię – nie lubię, chcę tego- nie chcę tamtego.

WYJŚCIE POZA AUTOMATYZM MYŚLENIA

Na początek zbierzmy się na odwagę, żeby zacząć wychodzić poza te przepełnione lękiem myśli, np. przez odwracanie od nich uwagi i kierowanie jej na nasze fizyczne ciało oraz jeszcze większe zaangażowanie w to, co jest tu i teraz. Za każdym razem, kiedy znajdziemy się w tym stanie, uwagę należy przede wszystkim przenieść z myślenia o tym, czego się boimy, na doznania własnego ciała. Kiedy bowiem zwrócimy uwagę wyłącznie na doznania w ciele bez zasilania ich myślami – doznania staną się jedynie czystą energią. Tak naprawdę dotyczy to też wszystkich naszych uczuć, które pozostając na poziomie doznań ciała, bez nazywania ich zmieniają się w czystą energię. Ważne, żeby zdać sobie sprawę z tego, że myśli wywołujących lęk nie można odpychać, próbować się ich pozbyć czy walczyć z nimi. Należy po prostu potraktować to jako eksperyment i pozwolić sobie na pewną obojętność albo bezstronną obserwację typu: nie dbam o to, czy to jest lęk, czy nie. Kiedy rozumiemy, że lęk związany jest z rozpamiętywaniem przeszłości i martwieniem się na zapas, a nie z wymogiem chwili obecnej, i dodatkowo nie nazywamy tego, co czujemy, lękiem – lęk znika.

Tak naprawdę potrzebujemy przyjrzeć się nie temu, co dzieje się wokół nas, ale temu, co dzieje się w naszym umyśle. I to sobie uświadomić. Nie uciekać od tego ani tego nie racjonalizować. Dopiero wtedy możemy rozpoznać, że nie jesteśmy umysłem. Nie będzie to jednak możliwe, dopóki nie uświadomimy sobie, że nawyk identyfikowania się z umysłem (czyli całkowitego zawierzania mu i utożsamiania się z nim) nie daje nam możliwości świadomej obserwacji tego, co się dzieje. A to w rezultacie pozbawia nas najważniejszego doświadczenia, że jesteśmy tym (cokolwiek to jest), co jest świadome. Jeśli więc jestem świadoma jakiegoś obiektu (nawet jeśli jest to obiekt subtelny, jak myśli), to nim nie jestem. Jeśli mam świadomość własnego umysłu, to na pewno nie jestem tym umysłem.

Dobra wiadomość jest taka, że nie ma potrzeby walczyć z lękiem, przebijać się przez niego czy starać się go zmieniać. Mamy natomiast zrozumieć, że jesteśmy przestrzenią,  w której lęk się pojawia jak film na ekranie, jak chmury na nieba, jak fale na oceanie i pamiętać, że bez dotykania go i nazywania lęk znika.

To jest nowe rozumienie wiedzy duchowej o sobie, które stawia teraz przed nami era Wodnika.

Wiedza ta mówi, że śmierć dotyczy jedynie ciała fizycznego, które musi odejść. To, co nigdy nie odchodzi to świadomość, którą jesteśmy. A zatem praprzyczyną wszelkich lęków i strachu byłaby śmierć świadomości. A według tej wiedzy jest to niemożliwe.